Delikatna i subtelna
opowieść o powrocie do domu po wielu latach nieobecności oraz sile
przebaczenia, które może mieć terapeutyczny wpływ na zranioną
duszę.
Traumatyczne
doświadczenia z lat młodości zazwyczaj prześladują już do końca
życia. Trudno żyć z takim ciężarem na barkach szczególnie , gdy
nie udało nam się przebaczyć swoim najbliższym, a co gorsza samym
sobie. Konsekwencją może być nieumiejętność czerpania radości
z codzienności i trudności w nawiązywaniu bliskich relacji z
ludźmi. W takiej właśnie sytuacji znalazła się Dora- bohaterka
debiutanckiej powieści Hannah Richell pt. „Dom na szczycie klifu”.
Dora
jest przeciętną młodą kobietą, posiadającą ciekawą pracę i
ukochanego mężczyznę, z którym właśnie zakłada wspólny dom.
Dopełnieniem tego zdawałoby się idealnego obrazka staje się
informacja, że Dora jest w ciąży, co równie ją cieszy i
przeraża. Wiadomość o dziecku zachęca ją do podjęcia próby
skonfrontowania się ze złymi doświadczeniami z przeszłości.
Zmagania z wspomnieniami doprowadzają Dorę niemal do załamania, a
wątpliwości, które rodzą się w jej myślach zabijają radość
życia. Przyczyny wynikają z obciążenia sumienia, z którym
bohaterka żyje od lat, obwiniając się za największą stratę w
jej rodzinie.
Obok
historii Dory, czytelnik zostaje wprowadzony w życie innych członków
jej rodziny. Doświadczenia rodziny Tideów opisane są z trzech
różnych punktów widzenia: Helen i jej dwóch córek- Pandory
(Dory) oraz Cassandry. Dzięki temu podziałowi czytelnik składa
opowieść fabuły w jedną całość niczym z elementów układanki.
Fabuła opiera się zarówno na wydarzeniach teraźniejszych, jak i
licznych retrospekcjach pozwalających odnaleźć się w zagadkach
przeszłości rodziny Tideów. Swoisty powrót bohaterek do
przeszłości własnej rodziny prowadzi je do wzajemnego przebaczenia
i rozwiązania tej najważniejszej rodzinnej tajemnicy. Staje się
oczywiste, że Dora musi się wpierw pogodzić ze swoją
przeszłością, wybaczyć samej sobie i bliskim, by móc zacząć
cieszyć się przyszłym macierzyństwem i wyzbyć się strachu przed
odpowiedzialnością za rodzinę.
Głównym
wątkiem fabularnym jest próba zmierzenia się bohaterów z błędami
i tajemnicami przeszłości, by mogli rozpocząć nowe życie. Taki
zarys fabuły nie jest szczególnie oryginalny, aczkolwiek ukazanie
jej z trzech różnych perspektyw widzenia podnosi rangę tego
schematu dodając do niego szczyptę nowości. Przejścia między
przeszłością a teraźniejszością są płynne, ale wymagają od
czytelnika koncentracji, by mógł zorientować się w sytuacji.
Ciekawym zabiegiem jest także pomieszanie chronologii wydarzeń, co
mimo że chwilami irytujące ze względu na zaburzenie przyzwyczajeń
czytelniczych, to jednak interesujące i wprowadzające dozę
zaciekawienia. Historia rodziny Tideów, mimo że dość
przewidywalna i powszechna mimo jej dramaturgii, to jednak opisana w
wciągający sposób. Mankamentem książki są bez wątpienia zbyt
rozległe opisy sytuacji, które nie mają najmniejszego znaczenia
dla fabuły, co wzbudzała irytację i brutalnie przerywa wciągnięcie
się w lekturę. Odniosłam przez to wrażenie, że autorka jakby na
siłę próbowała powiększyć liczbę stron powieści, co jest
całkowicie zbędne przy takim typie opowieści.
Z
kolei zakończenie zdaje się być zbyt banalne, aczkolwiek
jednocześnie zadowalające, gdyż wszystko układa się w spójną
całość. Można wręcz wysnuć z niego istotny morał, którym
należałoby się kierować w życiu. A mianowicie, że należy
przebaczać nie tylko innym, ale także sobie, by móc w pełni
cieszyć się życiem.
Hannah
Richell pracuje w branży wydawniczej, a „Dom na szczycie klifu”
jest jej debiutancką powieścią. Mieszka z mężem i dziećmi w
Sydney.
Dom
na szczycie klifu, Hannah Richell, Prószyński i S-ka, Warszawa
2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz