Recenzja książki Kevina Wilsona "Rodzina na pokaz"

Na przykładzie tej książki można zauważyć, że wszystko ma swoje granice - nawet sztuka.
Sztuka i jej przejawy towarzyszą nam na co dzień, ciesząc estetyką, zadziwiając niebagatelnymi formami i kreatywnością, a nawet zachęcając do refleksji za sprawą silnego oddziaływania na rzeczywistość kulturową i społeczną. Sztuka niewątpliwie poszerza horyzonty myślenia i wielokrotnie staje się wytchnieniem w codziennej gonitwie. Jednakże, czy istnieją jej granice? Czy wywieranie za jej pomocą zbyt intensywnego wpływu na ludzkie życie może okazać się  destrukcyjne?

Fangowie, bohaterowie książki „Rodzina na pokaz” nie są zwyczajną rodziną. To artyści, których najważniejszą istotą egzystencji jest performance, składający się z działań mających wprowadzać chaos w przestrzeni społecznej. Camille i Caleb tworzą swoje występy, często przekraczając granice moralności, a nawet prawa, stawiając przy tym swoją sztukę na piedestale wartości życiowych. Być może nawet przed własnymi dziećmi. Ich nieustanne skupienie na nowych projektach, w które angażowali także dwójkę swoich dzieci Annie i Bustera, wywarło na nie niebagatelny wpływ. Annie i Buster zostali w dzieciństwie pozbawieni poczucia stabilności i emocjonalnego bezpieczeństwa. Ma to swój wydźwięk w ich dorosłym życiu. Osobiste problemy zmuszają je do powrotu do domu i zmierzenia się ze swoimi problemami, a także rodzicami. Czy uda im się poukładać swoje życie i relacje z rodziną?

Gdy po raz pierwszy wzięłam do rąk powieść Kevina Wilsona „Rodzina na pokaz” poczułam niewysłowioną radość, gdyż oceniając książkę po okładce pomyślałam, że może wreszcie trafiłam na powieść niebagatelną, która zaoferuje „coś więcej”, poszerzając przy tym horyzonty. Jednak w miarę lektury, bardzo szybko okazało się, że piękna, oryginalna okładka, pociągający opis mówiący, że niniejsza powieść to „pełna ciętego humoru, niezwykle oryginalna i wzruszająca powieść o ludziach rozdartych między miłością do rodziny i sztuki (...)”, są jedynie udanym chwytem marketingowym. To poczucie delikatnego zawodu towarzyszyło mi do połowy książki i wtedy doszłam do wniosku, że się myliłam.

Tematyka poruszana przez Kevina Wilsona wbrew moim początkowym odczuciom daje do myślenia i jest bardziej złożona, niż mogłoby się wydawać. Najważniejsza linia fabularna toczy się jakby obok tego, co jest istotą książki, którą stanowi permanentne poczucie samotności doświadczane przez Annie i Bustera. Autor delikatnie nakreślił, jak ważny jest dla właściwego rozwoju człowieka sposób jego wychowywania przez rodziców. Na przykładzie tej książki można zauważyć, że wszystko ma swoje granice - nawet sztuka wbrew powszechnym opiniom.  „Rodzina na pokaz” traktuje przede wszystkim o samotności w tłumie, o niemym krzyku, o problemach emocjonalnych i wreszcie, o granicach sztuki i pasji kreacji rzeczywistości. 

Rozdziały traktujące o aktualnym, tzn. dorosłym życiu Annie, Bustera i ich próbie ujarzmienia dzikiej codzienności przeplatane są retrospekcjami poświęconymi poszczególnym działaniom artystycznym ich rodziców z przeszłości, w które również oni byli angażowani jako Dziecko A oraz Dziecko B. Właśnie te wstawki opisujące przeszłość rodziny Fangów są najbardziej emocjonujące. Nieśmiało rozjaśniają całą opowieść, nadając jej sens i uwypuklając dotąd ukryte znaczenia. Książka Wilsona może być traktowana powierzchownie, a wtedy możemy ją określić jako jedynie przeciętną lekturę do poduszki. Ale jeżeli zajrzymy głębiej i zastanowimy się nad kwestiami systemu wartości, rodziny, czy granic sztuki, wtedy lektura stanie się dla nas zdecydowanie istotniejsza, zachęcając przy tym do przemyśleń i zatrzymania się na chwilę nad naszym własnym sposobem życia i myślenia.

Kevin Wilson, „Rodzina na pokaz”, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012
Recenzja ukazała się w portalu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...