"Oto nienawiść,
która nie cofnie się przed niczym.
Oto namiętność, która wybaczy
nawet najgorsze winy.
Dzieli je od siebie zaledwie mały krok."
„Intrygantki”
Erica-Emmanuela Schmitta, to książka niebagatelna, bowiem tworzą
ją cztery minidramaty, które razem składają się na kompatybilną
całość o odwiecznym konflikcie między rozumem i sercem, dobrem i
złem. Zbiór jest swoistą analizą, a może raczej próbą świeżej
interpretacji najbardziej znanych toposów literackich, które
goszczą na łamach książek od wieków.
Najnowsza książka
Schmitta w pewnych aspektach nawiązuje do jego poprzednich dzieł
literackich, aczkolwiek wyróżnia się nowym, wyjątkowym ujęciem
rzeczywistości. Na czym polega ta wyjątkowość? Otóż zdradzić
nie mogę, by nie psuć radości odkrywania lektury, ale zachęcam do
zwrócenia na to uwagi podczas czytania. Autor po raz kolejny zmierza
się z zagadnieniem miłości złożonej, która podszyta jest
głębokim wewnętrznym konfliktem, opatrzywszy to wszystko
rozważeniami natury filozoficznej oraz sięganiem do
najsłynniejszych toposów literackich. W niniejszym zbiorze
znajdziemy odwołania do koncepcji oświeceniowych, wykładów
Freuda, a nawet do samej Biblii, ale przede wszystkim do motywu
trudnej miłości, która raz bywa twórcza, a innym razem całkowicie
destrukcyjna. Jak wspomniałam książkę tworzą cztery minidramaty,
czyli „Noc w Valognes”, „Gość”, „Knebel” oraz moim
zdaniem najlepsza, bo dowodząca talentu literackiego autora
„Szatańska filozofia”.
"Noc w Valognes",
przedstawia nam opowieść o pięciu całkowicie różniących się
kobietach, które nieoczekiwanie połączył pewien mężczyzna,
nazywany tu nie bez powodu Don Juanem. Kobiety mimo początkowych
wzajemnych uprzedzeń jednoczą swoje siły, by ukarać niewiernego
kochanka w niezwykły sposób. Na uwagę w tej części zasługuje
przede wszystkim fantastyczna różnorodność bohaterów, których
osobowości Schmitt przedstawił w interesujący sposób. W tej
najobszerniejszej części bohaterowie przekonują się jak trudne
jest rozgraniczenie głosu serca i rozsądku, ale także jak istotna
jest w życiu akceptacja tego co nas na co dzień spotyka.
Akcja „Gościa”
rozgrywa się tuż przed rozpoczęciem II Wojny Światowej w
wiedeńskim gabinecie jakże słynnego dziś Zygmunta Freuda. Staje
on przed trudnym wyborem między śmiercią a utratą wszelkiej
godności. Wtedy pojawia się przy nim tytułowy gość, z którym
Freud prowadzi filozoficzną rozprawę o determinantach zła, dobra i
wolnej woli, jaką Bóg obdarował człowieka. Ta część
fantastycznie oddaje istotę ludzkich rozważań nad próbami
akceptacji istnienia w świecie zła i samej jego natury. Można
zauważyć, że czasem przez te głębokie rozważania i refleksyjny
ton przebrzmiewa truizm, ale trzeba przyznać, że ujęty w
niebagatelny sposób. Ujął mnie „morał” tej części, który
wskazuje, że nie wszystko w życiu musi być zrozumiałe by było
prawdziwe.
„Knebel”, to
minidramat napisany w formie monologu traktującego o miłości
zakazanej, która jest potępiana, ale niemożliwa do zniszczenia.
Krótka forma, ale jakże treściwa porusza oddziałując na emocje i
skłaniając do refleksji.
„Szatańska filozofia”
zaskoczyła mnie z kolei kunsztem pisarskim i intrygującym pomysłem
autora. Jest to opowieść bardzo przewrotna, gdyż traktuje o
szatanie chorym na depresję. Tak, brzmi absurdalnie, ale zapewniam,
że jest to wyjątkowo ciekawe. Biedny szatan próbuje znaleźć
sposób na zagładę ludzkości, ale niestety ciągłe porażki są
dla niego zbyt frustrujące. Szuka więc nieznanej formy zła, która
nie jest już taka powszechna, znana i przewidywalna dla ludzi. I co
ciekawe znajduje taki sposób. Przesłanie minidramtu jest jasne i
klarowne, wskazuje bowiem w sposób ironiczny kierunek, w jakim
podąża ludzkość.
„Intrygantki” są
klarownym dowodem na to, że kunszt pisarski autora, oraz jego
niezwykła zdolność do snucia istotnych refleksji, które
oddziałują na czytelnika, ale przede wszystkim jego umiejętność
wpływania na emocje za pomocą fascynującej gry słów są
nieocenione. Także sama forma książki jest zachwycająca ze
względu na swój minimalizm, który trafia wprost do zakamarków
duszy, a także sama plastyka językowa, która wciąga już od
pierwszych stron. Autor doskonale przedstawił dane ujęcia kwestii
fundamentalnych w sposób intrygujący i czasem podszyty inteligentną
ironią, odwieczne konflikty natury egzystencjalnej, a także
stworzył całą gamę wyrazistych postaci. Autor przywołuje
powszechne prawdy z ironicznym dystansem bez zbędnego patosu i prób
pseudofilozoficznych ujęć. Książka doskonale trafiła w moje
gusta ze względu na piękny język, niebagatelną formę, a także
przebrzmiewającą z jej stron zachętę do refleksji.
Za książkę dziękuję portalowi DlaLejdis.pl
nie mogę się doczekać przeczytania tej książki:) w piątek ją zamówiłam i z niecierpliwością czekam aż przyniesie mi ją listonosz;)
OdpowiedzUsuńoj nie dziwię się... bo jest na co czekać :) ale dzięki temu jeszcze bardziej będzie smakować! pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLubię twórczość Schmitta, więc mam "Intrygantki" na liście książek, które chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńNazwisko autora znane, niejednokrotnie na nie natrafiam, choć sam jeszcze nie sprawdzałem jak piszę i czy mi to odpowiada ;) Od czasu do czasu robię spore zakupy w sklepie wydawnictwa Znak (miewają świetne promocje), toteż przy kolejnej okazji coś dorzucę do koszyka :)
OdpowiedzUsuńTak pięknie zachęcasz, że nie mogę się nie skusić :-)
OdpowiedzUsuń